Robert Lewandowski nie jest ostatnio w najlepszej formie. Potwierdzają to nie tylko jego występy w barwach FC Barcelona, ale i w drużynie narodowej. W starciach z Czechami i Albanią kapitan biało-czerwonych zagrał słabo. A przynajmniej tak twierdzi były reprezentant Polski, Radosław Kałużny.
– Robert Lewandowski nadal jest świetnym piłkarzem, choć w ostatnim czasie w wyraźnym kryzysie zarówno w klubie, jak i reprezentacji – wypowiedział się Kałużny na łamach "Przeglądu Sportowego".
– Wydaje mi się, że kiepską robotę zrobiły media. Zagłaskały Lewandowskiego. Przez lata właściwie nikt z dziennikarzy nie odważył się na choćby delikatną krytykę Roberta. Gdy zagrał słabo lub źle, wina zawsze leżała po stronie kogoś innego. Ofiara zawsze się znalazła. A to trener, a to reszta drużyny, a to pogoda – powiedział w rozmowie z Marcinem Doboszem.
– Komentatorzy telewizyjni szybko zmieniają temat, kiedy przychodzi moment, by wrzucić kamyka do ogródka Roberta. (śmiech) Swój "kościół" wyznawców Roberta założyli też kibice. Jeśli ktoś spróbował surowiej ocenić "Lewego", natychmiast został obsmarowany i obrzucony, wiadomo czym – dodał 41-krotny reprezentant kraju.
Choć – jak sam przyznał – przy Lewandowskim był tylko "toporkiem", to może wyrażać opinie na temat gry kapitana biało-czerwonych. – […] Mam prawo mieć swoje zdanie. A ono w sprawie Roberta jest takie, że został rozpuszczony. Poczuł się na tyle pewnie, stał się wręcz bezkarny, z rzeszą "adwokatów" ślepo go broniących. Kiedy Robert jest wielkim piłkarzem – oddaję mu honor, podziwiam, gratuluję. Lecz kiedy ma słabszy czas – mówię bez owijania w bawełnę. – powiedział.
Kałużny odniósł się również do tego, że Lewandowski rzadko chwali kolegów z kadry. – Być może w hotelu, bez kamer Robert "buduje" młodych zawodników. Ale nie zaszkodziłoby, gdyby uczynił to publicznie. Uważam, że tacy gracze jak Świderski po dobrze wykonanej robocie zostaliby pozytywnie nakręceni dobrym słowem. Tak jak w każdej pracy. Czy na budowie, czy w redakcji – pochwała od szefa daje zastrzyk dobrej energii. Mała życzliwość nikomu nie zaszkodzi – stwierdził. – A Robert jest szefem tej drużyny i podejrzewam dla wielu z tych chłopaków sportowym autorytetem – dodał.
Na koniec odpowiedział też na absurdalne zarzuty, jakoby Lewandowski bardziej skupiał się na przygotowaniu premiery swojego filmu niż na zgrupowaniu. – Daj Boże, byśmy mieli więcej piłkarzy, o których warto nakręcić film, pokazać i pochwalić się całemu światu. To, że dwumecz zupełnie Robertowi nie wyszedł, nie znaczy, że ma przestać normalnie żyć albo zapaść się pod ziemię. „Doliny” zdarzają się każdemu sportowcowi. Oby ta Roberta trwała krótko. Pięknie się podnosił z obniżki formy, co nie wyklucza, iż nie mamy prawa źle go ocenić. Ale wyłącznie za to, co robił lub czego nie czynił na boisku. Nie zaś za to, że poszedł do kina lub na obiad – zakończył.